ROMSKEY – INFOWARS
by romskey
Każdy z nas wie, jak wygląda mrowisko. Dzięki imponującym zbliżeniom w filmach przyrodniczych możemy obserwować interakcje zachodzące pomiędzy mrówkami. Na ogół są to różne rodzaje poklepywań się czółkami i choć nie mam zielonego pojęcia co te poklepywania dokładnie oznaczają to mogę domyślać się, że są to formy komunikacji, a więc wymiany informacji o zagrożeniach, o tym gdzie iść, jak pachnie i gdzie leży ta wielka zdechła dżdżownica, którą należy do mrowiska przytachać.
Wyobraźmy teraz sobie, że ten odwieczny mrówczy porządek ulega przemianie. Powracająca do mrowiska mrówka nie przekazuje mrówce wychodzącej wiadomości
o zdechłej dżdżownicy, lecz mówi jej:
– Słuchaj, rzeczywistość nie jest taką jaką widzisz, rzeczywistość jest tworem Twojej wyobraźni, zapisz się na kurs jogi a zrozumiesz transcendent świata.
Nawet gdy mrówka wychodząca nie da się przekonać, to podbiegnie do niej inna
i powie:
– Słuchaj, olej tę zdechłą dżdżownicę, mamy inny problem i jest on w samym mrowisku. Widziałeś, żeby nasza królowa kiedyś pracowała? To mrowiskowy spisek, w którym mamy być tymi głupimi niewolnikami. Obalmy królową.
Nawet gdyby i to nie było dla mrówki wychodzącej przekonujące, to podejdzie do niej sto innych mrówek, które nawoływać ją będą do przebudzenia, zmiany diety, sojuszu z szerszeniami jako lepszymi kompanami od mszyc, a część wystraszona wieścią o jakiejś apokalipsie stratuje inną grupę. Informacja będąca fundamentem funkcjonowania mrowiska jako wspólnoty, zostanie zablokowana lub zniszczona.
I owszem, mrowisko wcale nie musiało być sprawiedliwe skoro ktoś tyrał i walczył a ktoś inny zajmował się wyłącznie znoszeniem jajeczek i ich zapładnianiem. Jednak panujący system zapewniał mrówczej społeczności przetrwanie, przez sto, dwieście a może milion lat. Nowe przypomina anarchię, staje się wielką niewiadomą.
W ludzkim mrowisku zaszło podobne zjawisko. Powoli upadają tradycyjne nośniki informacji, gdyż wypiera je „wolny” internet. W mojej skromnej i grzecznej ocenie, wylew tak potwornych ilości umysłowego gówna nie ma sobie równych w historii cywilizacji. Powiem nawet coś niemądrego: przywrócenie jakiegoś ładu będzie musiało wiązać się już na samym wstępie z wysadzeniem w powietrze wszelkich serwerowni a najlepiej wyszukiwarek Google, Yahoo itd. Dlaczego? Otóż dla usprawnienia międzyludzkiej komunikacji użyliśmy (choć w dobrej wierze) systemu, który nawet trudno nazwać sztuczną inteligencją. System ten nie dokonuje żadnego filtrowania płynących w nim danych, kieruje się całkowicie nieludzkimi regułami, ustala na podstawie abstrakcyjnych wskaźników co jest mądre a co niemądre, co groźne a co nie np. na podstawie liczby lajków. Wielu nauczyło się już ten system obchodzić lub robić w konia pogłębiając jedynie czarną rozpacz. To internet a nie sztuczna inteligencja może nas zniszczyć jako pierwszy.
Cokolwiek można mówić o wadach przeszłego uporządkowania to obecne zaburzenie obiegu informacji niesie skutek katastrofalny. Być może powrócimy do lasów i jaskiń, zaczniemy polować na siebie, żyć indywidualnie poza wszelką wspólnotą, być może przeżyjemy, a może tylko najsilniejsi.
Zaburzenie obiegu informacji opisano kiedyś w opowieści o wieży Babel, kiedy budowniczym pomieszano języki. Jednostki takie przestają współpracować, pogłębiają wzajemną nieufność, nie kończą swojego dzieła, nie potrafią przekazać informacji o realnym zagrożeniu, zdarzyć się może dokładnie wszystko, z wielkim finałem odcinka „Ludzkość” w serialu pt. „Ziemia”.
Wychodząc na ulicę jeszcze tego nie czujemy, świat wydaje się niespecjalnie inny. Być może Rosja i USA prężą jedynie muskuły, być może uchodźcy jakoś tam się zasymilują lub wyjadą, może jakoś to będzie. Jednak kiedy idę ulicą i spoglądam na mijanych ludzi, to choć wyglądają całkiem normalnie, zadaję sobie pytanie: co kryją ich głowy? Jakie mają przekonania, co sądzą o otaczającym ich świecie, o konkretnych zjawiskach? Część odpowiedzi na te pytania odnajduję w sieci i wiem, że nie istnieje już żaden „mainstream”, żadna słuszna linia, żaden autorytet. Wcześniej czy później powstanie jakaś sieciowa policja, powołana przez lud (nie władze), głupia, wolno ucząca się, ze średnią efektywnością ale o kilka chwil oddali coś bardzo złego co może stać się bardzo szybko.
Ale zamieszanie!
Serdecznie ci współczuję! Toż to ci dopiero depresyjna wizja! I nie wiedziałem, że tak bardzo lubisz La Fonten’a…
Antropomorfizacja (tfu! co za wulgaryzm!) mrówek to od Malthusa do Orwella ta sama obsesja z pogardą dla ludzkiej tępoty i nabożną wiarą w rolę jaśnie oświeconych elit.
Dla przypomnienia – ostatnio doskonalili ją Hitler i Stalin w systemach równoległych i na szczęście niekompatybilnych…
A w najnowsze wersji Bush & Blair używając doktryny Fukujamy doprowadzili „zaczadzenie wizji rozwoju” do perfekcji otumaniając masy lepiej niż ktokolwiek przed nimi – powinniśmy nazwać to zjawisko „blurred development in the bush and the desert” dla upamiętnienia „tfórcuf”…
Nie ma żadnego powodu dla którego postęp i ewolucja miałyby „zachowywać się” moralnie. Jak nie dopilnujemy – to jak zawsze elity nakradną albo się wyświęcą jak Napoleon (też czytał bajki i Malthusa i La Fontena). Oni pojawiają się nieodmiennie i mają armię pośredników, jak w handlu, gotowych zawsze świadczyć usługi byle trwać – jak przyjaciele Napoleona (Talleyrand i Fouche) oraz mierni, bierni ale wierni wyznawcy, zawsze, „lepszej zmiany”.
Od powstania religii (więcej niż 70 tys. lat temu) każda nowa idea jest używana i nadużywana przez stado, tak jak im wychodzi w danym środowisku. Jak mają model rzeczywistości lepszy od innych – to nad nimi bezwzględnie dominują. Jak mają gorszy, odchodzą w zapomnienie. Słowem bez patrzenia elitom na ręce ani prostak ani mędrzec spać spokojnie nie może. Jak to robić skutecznie? To zupełnie inne pytanie.
W Atenach było 4 mistrzów „długodystansowego” myślenia. Taka antyczna „banda czworga” (zapożyczenie od DeBono „I am right, you are wrong”), ciekawe, że władcy uwielbiali Arystotelesa, w końcu wyhodował pierwszego seryjnego mordercę mas, wierzący wychwalali Platona, bo uzasadnił ich „bujanie w obłokach” jako alternatywną rzeczywistość i w jego mniemaniu, wcale nie wirtualną. Nie wiedzieć czemu wszyscy ubolewali nad losem Sokratesa, którego złośliwości i zgryźliwe poprawianie wszystkich dookoła doprowadziło Ateńczyków do ostateczności…
Moim faworytem zawsze był Epikur, zapomniany na wieki, wskrzeszony przez Spinozę, uczył nie tylko myślenia, ale i współczucia rzesze entuzjastycznych epigonów…
Epikura pogrzebało Średniowiecze, wydobyła go z ciemności prasa drukarska, ciekawi mnie, kiedy oglądam kolejnego TEDa, co upowszechni nam Internet? Mam nadzieję, że unikniemy wizji Orwella („1984”), on czerpał swoje przykłady z obserwacji, z pierwszej ręki, jak Jasieński („Zmowa Obojętnych”).
Za Szekspirem należy powtórzyć „Więcej światła!’…
PS.
Mam nadzieję nikt nigdy nie będzie za mnie decydował co jest dobre a co złe! Wara!
Nie jestem intelektualistą dlatego tylko pytam : Na pewno Szekspir a nie Goethe ?
Słuszne spostrzeżenie, w imieniu Poltisera pozwolę sobie poprawić.
Dzięki:)
nie poprawiaj Hamleta! Scena z teatrem… 😉
Dobrze, przywracam 😉
Dobry i długi 🙂 tekst. Tylko pozazdrościć. Mnie już słów brakuje. Czasem nie wierzę, że to wszystko się dzieje naprawdę. I nie obwiniałabym internetu, ani go nie przeceniała. Już bardziej jego nagłego braku należy się obawiać. W końcu to ostatni bastion demokracji.
Połowę tekstu zajął opis mrowiska, więc nie martw się za bardzo, można coś napisac:) Demokracja internetowa to wersja full kontakt, różnica jest taka jak pomiędzy władzą ludu i władzą ludową:)
Nie jesteś na szczęście sam: http://www.kulturaswiecka.pl/node/1081 😉
Oby 🙂
Ja jednak za bardzo po kaszę mannę w kolejce stoję, a za mało kręcą mnie teorie społeczeństw.
Koszula bliższa ciału:)
Dokładnie to chciałam powiedzieć;-))